Jeśli śledzisz strumień

Mąż mojego kuzyna Nikolai wielokrotnie powtarzał, że jego ojciec, zapalony rybak, może siedzieć na łodzi przez cały dzień, z pływakami wędkarskimi, a to jest znacznie bardziej skomplikowane niż w przypadku wirowania.

Jeśli śledzisz strumień

Lewy bank, na którym nadepnąłem, okazał się chwastem i solidnym. Warto było zrobić krok, but natychmiast poszedł w połowie i wymagało dużo wysiłku, aby dostać się na twardą glebę. Lekka sześciokilogram łodzi wraz z leżącym w niej sprzętem, przeniosłem talek do cienia krzaków przybrzeżnych. Teraz można rozejrzeć się i spokojnie chodzić wzdłuż brzegu, analizując dzisiejsze rozbiórkę w ruchu.

- Więc! - klaszcząc za ręce, zacząłem głośno rozumować. - Dlaczego szczupak nie dziobuje?! - Zadaję sobie pierwsze pytanie. - Dzisiejszy jesienny dzień można wychować na lato. Nawet pośrodku to „dręczenie”. Już dwukrotnie skrzyżowałem pudełko z spinnerami ..

Zastanawiając się nad pechem, nadal nie straciłem wigoru ducha. Mimo to, ponieważ połowy jest moim żywiołem, niezależnie od wyniku, a fakt, że idę i narzekam trochę, jest pozorem.

Minął kolejne czterdzieści metrów, zatrzymałem się przy strumieniu wpływającym do jeziora. Nie więcej niż pół metra szerokości, ukrywał się w grubej trawie, cicho głośno. Dno strumienia było stosunkowo solidne, a niewielka głębokość i przezroczysta woda pozwoliła wszystko zobaczyć. A oto pierwsze szczęście - duży okonia. Przejechał małe stado szczytów, które w panice rzuciło się na to, że nie miał możliwości wznoszenia się wyżej przez strumień. Ścieżka została zablokowana przez mały wodospad.

- Tłuszcz! - Powiedziałem specjalnie głośno.

Okańca, jak rabuś, zaskoczony, osunął się, rzucił się na strumień. Oczekując od niego takiej zwinności, wskoczyłem do strumienia, blokując jego ścieżkę do wielkiej wody. Osch rzucił się w przeciwnym kierunku. Supers w przerażeniu odsunął się od niego. Ale teraz nie był to do nich. Nie mógł też pokonać progu wody, więc nagle odwrócił. W jednym ruchu nacisnąłem w paski na dno, po czym rzuciłem go na brzeg. Moje serce waliło głośno z doświadczonego podniecenia. Natychmiast przypomniałem sobie, jak kiedyś, w odległym dzieciństwie, złapałem kruszego przewoźnika z ojcem w nienazwanym stawie. Pamiętając miejsce, w którym leży okonia, kontynuowałem drogę w górę strumienia. Coś sugerowało, że to był dopiero początek. Na stronie od pierwszego progu do drugiego zauważyłem, że szczupak waży około kilograma. Stała nieruchomo na otwartym miejscu, „hipnotyzując” szczyty. Rybacy dobrze zdają sobie sprawę z tego, jak szczupak wie, jak zacząć od błyskawicy. Wystarczy mrugnąć okiem i już nie jest. Wiedząc o tym doskonale, nie sprawdzałem reakcji zębów. Dlatego natychmiast wszedł do wody i zaczął ją mieszać, stopniowo zbliżając się do szczupaka. Jak przewidywano, szczupak zniknął w mgnieniu oka: rzuciła się w jednym kierunku, rzuciła się na drugą, w końcu, podczas zakrętu w i tak już błotnistej wodzie, częściowo wyskoczyła z rolnictwa, gdzie złapałem i złapałem to.

- Cześć przyjacielu! Jeździsz narybkiem?.. Pike, otwierając szerokie usta, uderzył je i szarpnął mi kilka razy. Pozostawiając drapieżnika na trawie, przykleję długą gałązkę orientacji w pobliżu i kontynuuję drogę. Z każdym krokiem strumień stał się szerszy i głębszy. W jednej ze swoich sekcji o długości około piętnastu do dwudziestu metrów policzyłem około tuzina małych szczotek rozproszonych jak okręty podwodne wzdłuż wybrzeża.

„Nie możesz już brać tych gołe rąk” - pomyślałem. - Głębokość i szerokość nie pozwalają.

Ale nie zamierzałem się tu zatrzymać. Stało się to całkiem oczywiste, im wyżej wspinasz się po strumieniu, tym bardziej spotykasz ryby. Prosta logika została potwierdzona. Po trochę więcej poszedłem na otwarte miejsce. Mocno zarośnięte jezioro (z którego nasz strumień zajął początek) było bardziej jak bagno. Najlepsze brzegi, krzewy, zaczepki, niezliczone glony. Postanawiam zrobić jeszcze kilka kroków na zalanej łące, aby natychmiast oszacować, mogę tu rzucić spinner, czy nie. Głębokość wzdłuż krawędzi jest mała, deep kolanowy, dół nie jest do bani. „Tak, być może z tego miejsca możesz spróbować łowić ryby”.

Do tej pory zastanawiam się, co jest, zauważam po prawej lub po lewej stronie glonów po lewej stronie. Są to pike stojące w płytkiej wodzie i czekające na ofiarę, pośpiesznie opuszczają tereny myśliwskie. Nie zakłóciłem ich.

- Więc! - Polecam sobie. - Szybsza podczas podróży powrotnej do spinningu.

Szybko wrócił na łódź, pił wodę, wziął wirującą pręt, klatkę, pudełko spinnerów i poszedł do zarośniętego jeziora, nie zapominając o złapaniu ryb złapanych za rękami po drodze.

Pierwsza obsada w nowym miejscu jest zawsze najbardziej ekscytująca. Srebrny wirujący z czerwonym brzuchem, kołysząc się kilka razy za mną, poleciał nad czystą wodą i trzęsił się około dwudziestu metrów, na samym krawędzi dywanu z glonów. Tylko jeden zwrot cewki i natychmiast cios. Jest! Mały szczupak przełknął się całkowicie wirujący. Ostrożnie gram na drapieżnika i umieszczam go w klatce. Nowe casting w to samo miejsce. Wzrost, a następny ząb chwyta dziecko. Potem kolejny i więcej i więcej. Pięć ogonów z jednego miejsca. Patrzę na zegarek. Wygląda na to, że minęło tylko trzy godziny i już pięć do szóstej. Co robić, jesienne dzień jest krótki.

Na tej łatce przestaje dziobać. Rozumiem, że musisz zmienić swoje miejsce. Spróbuj dostać się na lewy bank. Widoczny jest duży obszar otwartej wody. Staram się przełamać wierzch i krzaki, ale tutaj jest znacznie głębsze i zbyt lepkie dno. W jakiś sposób wracam i wracam do jego oryginalnego miejsca.

- a może wróć do łodzi - myślę o sytuacji. - Tak, oczywiście, opcja jest cudowna, ale jak dotąd wspinam się po krzakach, słońce usiądzie.

- Eh! - Wyśmiewam się z siebie. - Podobnie jak w tej bajce Krylov „Fox and Winoges”.

I czas trwa. Zmieniam spin i znowu szczęście: kilka kolejnych obsad przynosi jeszcze cztery szczotki. Ale tutaj, jak to zwykle bywa podczas wieczornego ugryzienia, Zmierzch przyszedł w najciekawszym miejscu. Czas wyjść na łódź nad dużym jeziorem. Przełamanie drugiej strony, do samochodu mojego przyjaciela. I bliżej nocy, kiedy zjemy obiad i wysuszyć łodzie, dotrzymamy drogi do domu.

- Cóż, do widzenia, bagno, do przyszłego roku. Bóg da, umówimy się ..

- Pożegnał się, odwrócił się i poszedł wzdłuż strumienia własną ścieżką, a po kilku krokach usłyszał cichy wzrost za plecami: „Do zobaczenia ...”

Artykuły na ten temat
LiveInternet